Siedzę. Wsłuchuje się w niespokojne kroki mojej mamy. Słyszę rozmowę. Słyszę kaszel. Wszystko przerywa szum wiatru. Wiatru odbijającego się od okien. Patrzę w okno. Widzę czerń nocy, jakby ktoś oblał niebo farbą. Jednak jest malutkie światełko. Wpatruje się w nie. Towarzyszy mi myśl o szczupłym ciele. Powoduje ona u mnie strach, szczęście, smutek, ciekawość. Jest czymś pięknym. Czymś co trzeba odkryć. Pragnę dąrzenia do perfekcji. Pragnę być ideałem. Czym dam radę?